Od czwartku do poniedziałku zbieram się, żeby napisać mu wiadomość. No bo o czym to mogę rozmawiać z kimś kogo nie znam a rozmawiałam z nim nie pamiętam o czym :P Nie chciałam naprzykrzać się bo jeszcze bym nie miała po co lecieć do Kandy. Rano napisałam po prostu Hi, How are you? Nic bardziej prostackiego nie mogło mi przyjść do głowy. Oczywiście była cisza - jeszcze bym ją przeżyła, gdyby nie fakt, że wiedziałam, że wiadomość była przeczytana. Po paru godzinach postawiłam wszytsko na jedną kartę! Napisałam, że nie mam tutaj z kim porozmawiać po angielsku ( tak, bo w USA nikt przecież nie gada po angielsku :P ) i czy nie popisałby ze mną, czasami tak dla treningu. O dziwo odpisał :) był w pracy i nie miał czasu. Na początku odpisywał jakby rzucał kamieniami w klawiaturę - poźniej okazało się, że czekał za autografem od pisarza :) Najzabawniejsze jest to, że jak odpowiedź na moje pytanie wydaje mi się oczywista zawsze mnie zaskakuje i pisze zupełnie co innego. Dziękuję mu za to, że jest jedyną osobą, która mówi mi jak napiszę coś źle - prosiłam go o to! Wiele razy mówiłam moim dzieciakom - "jak powiem coś źle popraw mnie!", ale nikt nic nie mówi a wiem, że czasami gadam max bzdury :P Poza tym Jon stwierdził, że mam ruski akcent a moje małe błędy są słodkie, Helena twierdzi, że mój akcent nie ma nic wspólnego z ruskim :) No i tak to uczę się angielskiego. Piszemy, a o czym? o życiu, więc wiem o nim wiele, wiele rzeczy. Najfajniejsze jest to, że często sobie żartujemy i śmiejemy się! Poza tym on spełnia moje marzenie - chce być policjantem (przepraszam oficerem policji) też chodziłam do szkoły, która miała mi pomóc w zostaniu policjantką, ale moje priorytety się trochę pozmieniały. Poza tym kochamy te same gry i mamy wspólne zainteresowania :) Nawet jak się z nim nie spotkam lub kontakt się urwie będę mu wdzięczna za, to że dzięki niemu przez tydzien dowiedziałam się więcej o Kanadzie niż przez całe życie. Mam ogromną chęć nauki angielskiego! Nic jeszcze nigdy mnie tak nie motywowało do nauki jak on!
poza tym zauważyłam, że post Canadian ma więcej wejść niż jakikolwiek inny :P a przecież blog jest po prostu o byciu au pair i nie myślcie, że zawsze będę wam pisała takie informacje i szczegóły :)
Jon to ten w czarnej bluzie co stoi tyłem!
Oczywiście jaja sobie robię :P to ten co biegnie, niestety na jego fejsie nie ma konkretniejszych zdjęć, ale musi wystarczyć :)
"Miłość rośnie wokół nas..." . Ale uważaj. Ja się zakochałam jako au pair i nie wiem czy dobrze na tym wyszłam ;D
OdpowiedzUsuńale na pewno masz co wspominać =]
UsuńFajny ten Jon! Jak wam nie wyjdzie napomknij mu o mnie :D
OdpowiedzUsuńno way!! :P
Usuńzapowiada się ciekawa historia. :)
OdpowiedzUsuńnie wiem czy jest jakaś rzecz, której bym Ci nie zazdrościła! poza tym strasznie fajnie czyta się Twojego bloga - wydajesz się być mega pozytywną i przyjazną osobą (szaloną też) ! Chciałabym Cię kiedyś spotkać :)
OdpowiedzUsuńoczywiście życzę powodzenia z Jonem!
miło słyszeć! Jak jesteś lub będziesz w USA daj znać :)
Usuńi nie dziękuję! :P
American Love Story <3
OdpowiedzUsuńteraz juz bd musiala zdawac nam relacje z przebiegu tej znajomosci :D
łoooł ale super!! Nie mogę się doczekać kolejnych relacji z tego jak się ta znajomość rozwinie!!! :D :D Zycze powodzenia i trzymam kciuki zeby wyszło tak jak Ty chcesz :))
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za tą znajomość.
OdpowiedzUsuńI nie zapominaj tutaj coś od czasu do czasu napisać jak ta znajomość przebiega ;)