piątek, 26 grudnia 2014

Święta w USA i Prezenty !!

Od kiedy przyjechałam do USA nie lubię Świąt Bożego Narodzenia! Jest to dla mnie okres największej depresji. Ostatnio jedna z was zapytała mnie, jak można mieć świąteczną depresje, otóż można. Jeżeli spędzało się święta z caaaałą rodziną a teraz się siedzi samemu, bo amerykanie nie świętują Wigilii to można mieć. W tym roku Nate pracował, więc skończył o 11, moja host rodzina miała jechać do Detroit, więc dostałam zaproszenie od pewnych polaków bym nie siedziała sama w domu. Dzień przed Wigilią napisali mi, że zmienili plany... nie pozostało mi nic innego jak usiąść i płakać. Mamie nawet nie wspomniałam, że w Wigilijny wieczór siedzę sama, bo by dostała większej depresji niż ja. Okazało się, że hości jadą do Detroit w pierwszy dzień świąt, więc pojechałam z nimi do kościoła, później jadłam z nimi kolacje. Ravioli (Włochy), sery (Francja), jakiś tam specjalny grzaniec (Szwecja) i ciasto niemiecki woohooo czyi nic w naszego Wigilijnego stołu. Na szczęścia ja sama zrobiłam bigos (pierwszy raz :) ) barszcz, rybe po japońsku, były też śledzie w śmietanie i śledzie w zalewie manadrynkowej (bleeeee).


Następnego dnia rano mieliśmy w domu rozpakowywanie prezentów, później Nate zabrał mnie do siebie na brunch z jego siostrą i rodzicami, tam również było rozpakowywanie prezentów (filmik o prezentach na dole). Po brunchu pojechaliśmy na kolacje do Nate rodziny. Nie ukrywam, że wyjazdy do jego rodziny są dla mnie bardzo stresujące, jego mama ma 10 sióstr więc zawsze jest pełnooo ludzi. Jak dla mnie za dużo ludzi. No ale nie musiałam siedzieć sama w domu.


Nate pakuje najlepiej prezenty :) 




Także stwierdziłam, że nie ważne co i na ile za rok jadę do PL na święta. Nawet jak hostka nie da mi więcej niż 7 dni - JADĘ!!

PREZENTY :)


                              

Mam nadzieję, że Wy spędziliście rodzinne, ciepłe i radosne Święta....


środa, 17 grudnia 2014

"AWAITED" - Nowoczesne jasełka

W niedziele wraz ze znajomymi wybraliśmy się do kościoła na przedstawienie świąteczne. Cena biletu to 0$, ale trzeba było zarezerwować miejsca. Oni nazywają to Nowoczesne Jasełka, a kościół w którym się to odbyło, to Kościół chrześcijański.



Muszę się też pochwalić, że dostałam pierwszy prezent od Mikołaja z Irlandii :)



A jutro Syla jedzie do NYC szukać Ducha Bożego Narodzenia :) 

niedziela, 14 grudnia 2014

Witajcie na UC...

Miał być vlog z całego dnia, ale jak zawsze po obiedzie Syli się odechciało vlogowania. Przypadkiem jednak odkryłam moje filmiki na telefonie i postanowiłam chociaż coś skleić. Jest to wizyta na moim campusie ostatniego dnia semestru. Padało, wiele się nie działo i jakość kiepska. Bałam się że ktoś zwróci mi uwagę,  że kameruje w szkole, chowałam się, dlatego wygląda to jak wygląda.
Przy okazji znalazłam mój stary filmik w którym mówię wam jaka jest różnica pomiędzy szkołą w PL i USA i jak się stresuje. Było to już tak dawno, miło było zobaczyć siebie taką zestresowaną, gdzie teraz wiem że nie było czego się bać :) Wtedy był czas tego mojego wielkiego hejtu, więc filmik nie ujrzał dnia dziennego. Myślałam by go dodać, ale to było tak dawno, więc sobie daruje =)

Enjoy!!

piątek, 12 grudnia 2014

Pożegniania bez wyjazdu...


Dziś zobaczyłam zdjęcia na facebooku mojej koleżanki z pożegnalnej kolacji. Po 1.5 roku wraca do domu. Jest mi przykro, że znów tracę koleżankę, ale również ciesze się, że święta spędzi z rodziną i chłopakiem. W czasie kiedy moje koleżanki au pair wracają do domu, jest mi smutno również  z tego powodu, że ja jestem osobą która nie wraca. Ja nie mam daty powrotu do domu, kalendarza z odliczaniem w dół ile to jeszcze tygodni, dni i godzin mi zostało. Dlatego powoli przestaje spotykać z au pair. Oddajesz takiej całe serce a pewnego piękno dnia ona wraca do domu i zapomina o Twoim istnieniu. Dla takiego kogos jak ja, kto jest tą osobą która zostaje, to nie jest fajne.

Czasami zastanawiam się co robiłabym teraz w PL, gdybym nigdy tu nie przyjechała, albo gdybym wróciła po pierwszym roku do PL.  Gdzie bym mieszkała i ile dzici bym już miała. To tylko gdybanie i wiem, że nigdy sie nie dowiem. Zastanawiam sie też czasami czy to wszystko jest warte pozostawienie mojej całej rodziny i przyjaciół w PL. Nie chce nażekać na życie jakie teraz mam, ale to nie jest moje prawdziwe życie. Jak przyjeżdżają do mnie do domu (tu w USA) znajomi to mówią, ale masz fajny dom. Odpowiadam wtedy, że to nie jest mój dom, ja tu tylko mieszkam. Rodzice Nate twierdzą, że ciężko będzie mi się usamodzielnić. Nie oszukujmy sie, mieszkam w wysokim standardzie, mam samochód z 2012 roku BMW, kupuje w sklepie tylko organiczne i zdrowe jedzenie (czyt. Drogie). Nie płace żadnych rachunków, paliwo, szkołę, książki – można chcieć więcej?? I co potem?

Mogę wam teraz mówić jakie to USA są piękne a życie tu cudowne, ale tak na dobra sprawe g*** to ja wiem. Jedynie z obserwacji mogę wywnioskować, jak żyją Amerykanie, 10$ na godz, po 10 godzin dziennie i długie listy rachunków.

Mówię wam to, bo idą święta, a zawsze jak idą święta mnie dopada depresja. Rozmyślam co bym ugotowała na wigilie, czy babcia by znów byłą dumna z mojego barszczu. Im bardziej Nate pyta jak święta wyglądają w PL tym bardziej jestem z tych wszystkich naszych tradycji dumna.  Co mnie obchodzi, że domy nie są całe w światełkach i bałwanach ja tutaj (wczoraj miałam taką rozmowe o światełkach i dano mi do zrozumienia, że w PL tak nie ma, bo tam przecież bieda i za prąd dużo) i tak kocham wszystko co Nasze Polskie.


środa, 10 grudnia 2014

VIP i Wigilia


Musze przyznac, ze zeszly weekend nalezal do bardzo milych i bogatych w wydarzenia.
W sobote odbyla sie impreza V.I.P. ktora Nate wygral podczas Halloween, swoim strojem zielonego.



Byla to moja pierwsza taka impreza i na pewno nalezala do najlepszych. Moglismy zaprosic 10 osob, mielismy alkoholu, sokow i zakasek ile chcielismy. Mielismy prywatny pokoj tuz obok sceny.



W niedziele ja i Nate udalismy sie na Wigilie. Cala impreza byla zorganizowana przez Polonie w Cincinnati. Koszt to 40$ na osobe, mimo to bylo bardzo duzo ludzi. Restauracja w ktorej byla organizowana impreza, byla ok, ale nie dla takiego typu przyjecia. Cztery pomieszczenia; w jednym ludzie spiewali koledy, w nastepnym byl Mikołaj, w innym bylo jedzenie i wszedzie ciasno. Bylo bardzo duzo polskiego jedzenia, bigos, barszcz, pierogi, zupa sledziowa, schab ze sliwka, kielbasa, salatka warzywna i nawet makowiec. Nate mial okazje sprobowac kilku polskich potraw . Mial tez okazje pierwszy raz podzielic sie oplatkiem, na szczescie w pore mu wytlumaczylam ze nie moze zjesc swojego zanim zlozy zyczenia. 


Probowal tez spiewac z nami koledy, ale wybral swoja wlasna wersje....

         

                                     

wtorek, 2 grudnia 2014

Black Friday




Mysle, ze wiekszosc z was wie co to jest Black Friday. Dla osob, ktore jeszcze nie wyjechaly do USA powiem, ze jest to dzien wielkich wyprzedazy. Ten dzien dzieli amerykanow zdecydowanie na tych, ktorzy kochaja zakupy i sa przeszczesliwi, oraz na tych ktorzy uwazaja, ze Black Friday przycmiewa cale Swieto Dziekczynienia. Jeszcze rok temu wielka wyprzedaz zaczynala sie o polnocy, w tym roku niektore sklepy byly juz otwarte od 18. Wiekszosc amerykanow zaczyna dziekczynna kolacje wlasnie o 18.

Jestem w USA przeszlo 2 lata, ale pierwszy raz wybralam sie na taki shopping. Moje Hdzieci nagadaly mi ze tlumy, ze kolejki, ze kogos tam zabili, ze ludzie sie bija.... nic, postanowilam jechac i zobaczyc.

Ja i Nate pojechalismy o 22 czyli gdy sklepy byly juz otwarte przez pare godzin. Nie bylo duzo ludzi ale byly wielkie promocje. Holister, A&F, Express wszystko -50%.... i inne takie. Wyszlam tylko z 3 reklamowkami, sam Nate mial wiecej niz ja.

Tu jest filmik z mojego haul'u (moj pierwszy) :D






A czy Wy byliscie na Black Friday?

poniedziałek, 24 listopada 2014

Amerykanie o Polsce

Na pewno wiele z was trafilo na Amerykana lub obywatela innego kraju, ktory nie mial zielonego pojecia gdzie lezy Polska. Ja tez trafilam na takich. Na odpowiedz, ze jestem z Polski uslyszalam,

- tak wiem, to miasto w Rosji,

- dlaczego nie mowisz po niemiecku?

- macie swoj wlasny jezyk?

Wiekszosc z nas reaguje smiechem na tego typu komentarze, ja tez tak mialam do pewno momentu...

Poznalam na imprezie kolesia, ktory powiedzial ze jest z Zimbabwe. Poza tym, ze owe panstwo lezy w Afryce nic nie wiedzialam, "czarna dziura". Jednym slowem bylo mi glupio, ze poza kontynentem nic nie potrafilam dodac.

Po tym wydarzeniu zdalam sobie sprawe, ze ja nie znam wszystkich panstw, dlaczego wiec smieje sie z ludzi, ktorzy nie znaja polozenia Polski. A czy Wy znacie wszystkie panstwa?
Czy znacie wszystkie panstwa w Europie i poraficie powiedziec sasiadow? Wiecie gdzie lezy Azerbejdzan i co jest jego stolica? Co sasiaduje z Bhutanem?

Do tego dochodzi jeszcze jeden fakt. W USA geografia nie jest przedmiotem wymaganym. Sa szkoly, ktore nie maja wcale geografii. Uczniowie wiedza podstawy map z historii, aczkolwiek wczoraj sie dowiedzialam, ze sa publiczne szkoly ktora nie maja nawet wymaganej historii. Czy tak powinno byc? Nie mnie to oceniac, musza miec swoje powody skoro nie uznaja takich przedmiotow za wazne a student moze je dobrowolnie dodac do listy. Z drugiej jednak strony geografia jest przedmiotem wymaganym w Polsce. Dlaczego wiec nie wiem co sasiaduje Bhutanem? pewnie owego czasu, gdy mielsimy mape Syla stosowale zasade 3Z, a teraz swieci oczami przed obywatelami innych krajow.

Zanim nastepnym razem bedziecie sprawdzac wiedze obcokrajowca na temat Polski sami zadajcie sobie pytanie co Wy wiecie o swoim wlasnym kraju, np:

- kiedy powstala Polska, kto byl pierwszym krolem czy kto napisal Mazurka Dabrowkiego (nie, nie byl to Dabrowski).

Pozniej mozecie sprawdzic wiedze innych na temat Polski i pochwalic sie wiedza na temat innych krajow, +5 do zajebistosci :D

Nikt nie jest geniuszem i to ze ktos nie wie gdzie lezy Polska nie oznacza ze jego IQ = -1. Zawsze moze to oznaczac, ze ktos nie interesuje sie geografia, jest za to mozgiem z matmy, chemii albo Polska nie jest dla niego wystarczajaco interesujacym krajem, a my powinnismy byc bardziej wyrozumiali, a nie smiac sie z innych :)

Nie generalizujmy, ze Amerykanie sa tacy, czy tacy.... pamietajmy, ze kazdy jest inny i jednostka nie swiadczy o calym narodzie. Jezeli lubicie generalizowac, poczytajcie sobie jak nas oceniaja inni po jednostkach.












sobota, 18 października 2014

Ognisko i Ja!

Hey!!

zapraszam was dzisiaj na ognisko...



Ostatnio jakis anonim mi napisal pod filmikiem z dieta 1000kcal, ze sie zmianilam. Tu jest zdjecie potwierdzajace ta teze. Po lewo zdjecie z Chicago kwiecien 2013, zdjecie z prawej sierpien 2014.
Zeby nie bylo, na tym zdjeciu po lewo tez mam makijaz i zrobione wlosy :P 

niedziela, 5 października 2014

Wakacje na Jamajce




Rady dla osob, ktore wyjezdzaja na Jamajkę:

1. Nie wymieniajcie US $ na Jamajskie. Dolary U.S. maja wieksza wartos na Jamajce, a jak wymieniacie pieniadze stosunek jest 1:1 i 10$ prowizji za wymiane.




2. Nie wynajmujcie samochody. Jamajczycy jezdza OKROPNIE, panuje ruch lewostronny, nikt nie przestrzaga zasad ruchu drogowego i wiecznie na siebie trabia.


3. Jest bardzo niebezpiecznie, nie chodzcie nigdzie sami, a juz na pewno noca. Na plazy siedziala z nami ochrona.


4. Na kazdym kroku beda was zaczepiac i pytac o kupno czekogolwiek. Wyludzaja pieniadze na kazdym kroku, nawet jak wskaza wam droge chca za to $$.


5. Jamajka nie jest tansza niz US. ceny w restauracjach i sklepach sa praktycznie jak w USA.


6. Jako turysci bedziecie naciagani. Poplynelismy lodka za 35$ na rafe a osoby ktore z niami jechaly wytargowali 15$.

UWAZAJCIE na oszustow. Koles wzial od nad 40$ za transport do restauracji lodka, w obie strony. Poczym odplywajac krzynal do nas, ze po nas nie wroci bo prad jest za silny. Musielismy wziasc inna taxi i placic ponownie. 




Co polecam:

1. Kawe z Blue Mountains - najlepsza kawa ever

2.Escoveitch

3. Sprobowac Jerk chicken 

4. Kupic sobie taka koszulke:

5. Jechac do Rick's cafee 

6. Napic sie Jamajskiego rumu

7. Miec ze soba duuuzo kasy.


8. Isc na reggae party :) 

9. Nurkowac na rafie koralowej. 
Outer_barrier_reef_snorkelling

10. Kupic vodke na lotnosku, jest duuzo taniej.


11. Sprobowac lokalnych ryb i owocow.


12. Zabrac ze soba materac. Na Jamajce kosztuje 10-15$.


13. Nie zabierajcie ze soba zadnych owocow na droge. My mielismy banany i winogrono, wszystko nam wyrzucili. 

14. Byc gotowym na sluchanie reggae i wachanie marihuany w powietrzu 24/h.

(Marihuana ponoc na Jamajce jest zakazana)

15. Na Jamajce mieszkaja sobie male zabki Puerto Rico tree frog. Sa malutkie, ale strasznie glosne! Pierwszej nocy chcieliemy isc do recepcji, by wylaczyli ten irytujacy alarm (tak to brzmialo) poczym sasiedzi uswiadomili nas ze to zaby! 


16. Spotkacie tez inne gatunki..... 




No i chyba tyle w temacie... 










czwartek, 25 września 2014

I am 25!!

     Od jakiegos czasu sama sobie robie prezenty na urodziny. Wiecie te od samego siebie sa najbardziej trafione. Zawsze jak sobie czlowiek cos kupuje to moze nazwac to prezentem :)
W zeszlym roku byl to iPad, w tym az tak nie zaszalalam, ale emocje i wrazenia duuuuzo wieksze. 
   W tym roku moje urodziny wypadly we wtorek. Mimo wszytsko postanowilam wyprawic je dokladnie tog dnia. Spotkalam sie ze znajomymi na piwko i torta (oczywiscie oreo ice cream)...



a dnia nastepnego Syla ogladala swiat z nieba..



cos niesamowitego, pierwszy raz w zyciu mam problem by opisac to co sie tam wydarzylo. 

Spelnilam jedno z moich najwiekszych marzen, ale nie zamierzam tego powtarzac (jednak jestem cykor). 

Dla zainteresowanych; cena takiego skoku w Ohio to 159$ + 105$ zdjecia i video. 





pozdrawiam :* 


piątek, 12 września 2014

Camping time!!

  Od kiedy tylko stopil sie snieg i z - 20 po 2 dniach w Cincinnati mielismy +25, tak praktycznie od tamtej pory slonce nie schodzilo z nieba. Jako ze zblizal sie dlugi weekend naszym planem byl wyjazd do Detroit. Tego miasta dla mnie nigdy za wiele :) ale ze moim znajomym nie pasowalo, a pogoda zapowiadala sie genialna, postanowilismy jechac pod namiot. Normalnie nie pamietam kiedy ostatnio bylam pod namiotem. Nate rodzice posiadaja doslownie wszystko, co jest potrzebne by taki wypad zorganizowac. Na poczatku chcialam jechac do Virgini, cos mnie tam ciagnelo pomimo, ze to jest 9h drogi. W koncu postanowilismy bujnac sie za rzeke, czyli do Kentucky. Kentucky bardzo mi sie podoba. Jest to bardzo piekny, zielony stan. Jak wyjezdzacie z Ohio i wjezdzacie do Kentucky to jak 2 inne swiaty. No ale do rzeczy. Spakowani i gotowi ruszylismy w droge. Juz po 15 min drogi z pieknego slonecznego dnia, wylonil sie on! deszcz... no moze nie desz, a ulewa. Tak jak nie padalo od x czasu, to tak wtedy musialo.




Po 2,5h drogi dobilismy do Red River George w Kentucky. Naszczescie tam nie padalo :) rozlozylismy namiot i przyszla ona, burza. Namiot byl na szczescie rozlozony, no ale Nate zapomnial ze spiwory zostaly na zewnatrz i tak burza je dopadla.
Nastepnego dnia wstalismy o 11, a burza jeszcze nie poszla spac. Pojechalismy pozwiedzac okoliczne sklepy, poszukac zlota i pokarmic kozy. Nate chcial jechac do domu, ale ja bylam na nie. Stracilicmy pieniadze na zupe i prowiant, wiec chcialam zostac mimo wszystko. Poznalismy sie z sasiadami (na placu tylko my mielismy namiot, reszta miala przyczepy campingowe) wiec pod ich dachem zrobilismy sobie ognisko i na kolecje mielismy hot dogi.


Nastepnego dnia bylo strasznie cieplo, wrecz goraco. Kolo naszego placu campingowego bylo zoo z wezami. Do teraz nie wiem czemu, ale poszlismy ogladac te gady.
Bylo tak goraco, ze caly czas mowilam do Nate, ze chce jechac nad rzeke sie wykapac.
Nate czekal na mnie w samochodzie, a ja poszlam po stroj kapielowy do namiotu. Wydawalo mi sie, ze uslyszalam grzmot. Odwrocilam sie w strone Nate, on pokazuje mi ok, bo znalazl swoj stroj w plecaku i wtedy jak burza nie zaryczala. Ogolnie to sytuacja byla kiepska, ale ze bylam na lekkim kacu, to sie po prostu smialam :) 2 min pozniej burza jakich malo. Najlepsze jest to, ze aplikacja pokazywala, ze jest slonecznie nawet gdy burza walila niesamowicie. Po godzinie gdy juz wszytsko przeszlo dalej chcialam jechac nad ta rzeke.
Po malej okolicznej wycieczce znalezlismy parking i poszlismy do miejsca znalezionego przez google. Ogolnie szlo sie tam szlakiem po gorach, a ze my szlismy sie kapac, mielsmy japonki. Nie musze mowic ze wlasnie padalo i jak wygladal szlak. Gdy doszlismy na miejsce, moglam juz z bliska zaoserwowac, ze zaraz bede sie kapac w brazowej wodzie. Coz, nic podczas tego wypadu nie szlo po mojej mysli. No ale to nie byl koniec... wchodze do wody, a ona miala bez kitu z 5stopni. Lodowka, jednym slowem. Gdy tam dojechalismy slonce zaszlo za drzewa wiec byl cien. Balam sie siedziec w tej wodzie, bo nie widzialam co w niej jest. Naogladalam sie tych wezy w tym zoo i moje przerazenie nie mialo konca. Oczywiscie po 5 min siedzenia w lodowatej wodzie na zlozonym materacu, zorientowalam sie ze powierze mi z niego uszlo... masakra. Nate podzielil sie ze mna swoim kolkiem. Odplynelismy doslownie 2 metrow od brzegu i porwal nas prad. Nawet stanac nie moglam, bo mnie od razu sciagalo. Po x czasu udalo nam sie dobic do brzegu, ale nasze rzeczy byly po 2giej stronie, wiec trzebabylo przejsc na drugi brzeg. Wtedy wlasnie woda porwala nas po raz 2. Bylam w brudnej, lodowatej wodzie i nie wiedzialam jak sie z niej wydostac, Po kolejnych probach udalo nam sie dobic do brzegu i juz nie dbalam nawet o to, ze nogi mialam zamoczone po kolana w mule, po prostu chcialam sie wydostac. Stwierdzilismy, ze juz mamy dosyc naszego super wypadu i jedziemy do domu. No ale nasza przygoda nie chciala sie jeszcze zakonczyc. 5 min od domu Syla dostala swoj pierwszy w zyciu mandat!
No coz jak widac nie zawsze w zyciu jest kolorowo. Jakkolwiek ta historia by nie zabrzmiala, pomimo tych wsyztskich przeciwnosci losu, mialam swietny ubaw. Czasami nie chodzi o pogode czy pieniadze, ale o ludzii z jakimi sie jest. Pomimo, ze padalo i nic nie szlo po mojej mysli mialam wielki fun, wspaniala przygodne i cudowne wspomnienia. Nasmialam sie niesamowicie. Bo czasami zamiast usiasc i plakac, ze cos nie idzie dobrym torem, powinnismy usiasc i sie smiac. Przynajmniej ja i moja mama tak robimy :)