Jestem już w OHIO z moją tzw. przybraną rodziną 8 miesięcy. Bardzo ich lubię co ostatnio jest bardzo dla mnie kłopotliwe. Chciałabym ich po prostu nie lubić, żeby nie mieć żadnych problemów z podjęciem decyzji. Od kiedy zaczął się zbliżać wielkimi krokami czas podjęcia ostatecznej decyzji, Syla coraz bardziej jest w gigantycznej kropce. Jeszcze kilka tygodni temu, byłam święcie przekonana, że chcę wyjechać do Miami. Tak jak bardzo stresowałam się rozmową z rodziną na temat zostania i tak jak szybko ona została przeprowadzona, tak teraz tego żałuje. Nie wiem czy to było dobre posunięcie. Ciągle zmagam sie z 1000 pytań co dalej. 3 razy byłam specjalnie poinformować hostów, że u nich zostaję. Zawsze coś mi przeszkodziło. Po kilku dniach byłam zadowolona, że im tego nie powiedziałam bo zmieniłam zdanie. Teraz znów kurwa nie wiem co robić. Chciałabym jechać do Miami. Zobaczyć coś nowego, zwiedzić inne stany w pobliżu. Poznać nowe osoby, nową rodzinę, nowe miejsce. Po raz trzeci rozpocząć nowe życie. Tylko tym razem nie jest to takie proste jak decyzja o przyjeździe do USA.
Dlaczego?
Nie chcę zwalić całej winy na Sheldona, ale nie ukrywam, że on też odgrywa ważną rolę w tej kwestii. Zawsze wyznawałam zasadę, że nikt i nic nie jest wstanie mnie zatrzymać. Póki nie mam dzieci i męża, jestem niezależna i nie dbam o innych. Ciągle gdzieś jeździłam, zmieniałam pracę wiele razy ( no w tym przypadku akurat chodziło o dupne zarobki, ale sam fakt). Przyjechałam na drugi koniec świata. Teraz chciałabym jechać na drugi koniec kontynentu. Później może jako au pair do Chin a jako wisienka na torcie będzie Kanada i zostanie tam na stałe. No ale pytanie, co jeśli Kanada nie jest taka urocza jak się wydaje zwykłemu turyście, jak mi?! Co jesli zachcę mi się wrócić do USA, ale wtedy to juz nie będzie takie łatwe.
Może i bym nie miała z tym żadnych problemów i może to co zaraz napisze wyda wam się głupie, ale to wszystko przez głupie chińskie ciasteczko z wróżbą!!
Może to własnie jest prawda. Całe życie czegoś szukam, ale sama nie wiem czego. Jak mogę wiedzieć czy to znalazłam jeśli nie rozglądam się dookoła, nie doceniam tego co mam. Żyje tylko przyszłością. Staram sie nie zarzucać kotwicy w żadnym punkcie, bo zaraz muszę ruszyć dalej. Na wszystko narzekam, ciągle chcę czegoś lepszego i czegoś więcej. A może potem będzie już gorzej? To co daje mi szczęście, nie jest przeze mnie doceniane.
wooo zbyt dużo pytań i zbyt mało odpowiedzi.
Chciałabym, aby ktoś mi powiedział prosto w oczy:
"Jedź do Miami, realizuj swoje marzenia, bo to one są najważniejsze. Nie dbaj o innych, bo pamiętaj, że każdy ma Cię w dupie i prędzej czy później zapomni o Tobie. Każdy dba tylko o siebie, Ty tez tak rób. Jak nie pojedziesz teraz nigdy się nie dowiesz kogo byś tam spotkała. A może czeka tam na Ciebie Twój przyszły mąż i jest "normalny" jak większość kolesi. Masz szanse zwiedzić więcej za małe pieniądze. Słońce przez cały rok. Miami było pierwszym miejscem do którego chciałaś jechać po przyjeździe do USA"
or
"Zostań w Ohio, masz tutaj super przyjaciół, genialną host family, nie masz dużo obowiązków. Nie płacisz za paliwo, jeździsz gdzie chcesz. Wracasz kiedy Ci się chcę. Tygodniowo nie pracujesz więcej niż 20h. Poza tym jazda samochodem to nie jest praca. Znasz doskonale Cincinnati i podoba Ci się tu. W gruncie rzeczy nie chcesz stąd wyjechać, bo boisz się zmian. A co jeśli nie znajdziesz rodziny w Miami i wylądujesz w najlepszym wypadku a Alabamie. Co jeśli trafi Ci sie rodzina z czworaczkami 2 letnimi lub gdy po miesiącu będziesz w re-match? Nie znajdziesz rodziny i będziesz zmuszona wrócić do PL, a to jest ostatnia rzecz jaką chcesz w tym momencie."
Niestety nikt nie jest w stanie pomóc mi podjąć właściwą decyzje. Wiem, że to ja muszę podjąć decyzje, ale....
co jeśli po 2 miesiącach, gdy zostanę na drugi rok Sheldon znajdzie sobie amerykańską dziewczynę. My best friend nie chcę zostać w Ohio. Wszyscy, których znam wyjadą stąd lub wrócą do domu. Każdy będzie sie rozwijał w jakiś sposób, a ja tu zostanę i już nie będę się posuwać do przodu. Jak, skoro już tu wszystko znam, jak mam poznawać nowe rzeczy???!!!
Kurcze rzeczywiście masz ciężki orzech do zgryznienia ... Ale tak jak piszesz sama wiesz, że z host rodzinami jest różnie. Raz trafiają się Anioły tak jak Twoja rodzina, która traktuje Cię jak członka rodziny a nie niańkę i sprzątaczkę którą za 200$ tygodniowo mają dla siebie. Co więcej coraz mniej jest takich rodzin więc chociażby ze względu na to jak masz z nimi dobrze zastanowiłabym się czy zmieniać hf. A co do realizacji marzeń. Sama piszesz, że jesteś młoda, nie masz zobowiązań, męża, dzieci etc. A może gdyby tak zaryzykować i zostać w Ohio jeszcze na rok? Miami nie ucieknie jak nie w tym to w przyszłym roku możesz się tam wybrać. A jeśli ten rok w Ohio przyniesie jakieś diametralne zmiany? Natomiast jeśli nic takiego się nie zdarzy to będziesz przynajmniej miała pewność, że spróbowałaś. Niestety ale dorosłe życie ma to do siebie, że musimy sami nauczyć się decydować o własnym losie. Ja też już po raz 2 odłożyłam decyzję o byciu Au Pair do czasu skończenia studiów. Przyznam, że trochę mnie to męczy i ciąży bo przecież już dawno mogłabym być za oceanem, poznawać przeróżnych ludzi, zwiedzać ciekawe miejsca. Ale coś kosztem czegoś. Wiem też, że nie odkładam tego wyjazdu na 'nie wiadomo kiedy'. Jeżeli ma mnie spotkać jeszcze dużo dobrego to na pewno się tak stanie. W Twoim przypadku na pewno też tak będzie :) I wiesz co jeszcze jedna rada - czasami warto posłuchać serca a nie rozumu to się bardziej opłaca i wiem co mówię. Ściskam mocno i będę obserwowała Twoje poczynania. Zrób tak jak podpowiada Ci serce!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzedniczką :)
OdpowiedzUsuńZostań w Ohio, nie ryzykuj zmianą host rodzinki skoro ta jest genialna. W Polsce nie ma nic ciekawego, więc nie ryzykuj i bądź tam. Do Miami możesz zawsze pojechać w ramach tripu. Całoroczna praca w tamtejszych temperaturach też kiedyś stanie się męcząca.
A jeżeli Sheldon nie jest Ci obojętny to czy na prawdę chcesz wyjeżdżać ? Zgodnie z poprzedniczką 'słuchaj serca' :D
Ja sie jak najbardziej zgadzam z dziewczynami. Masz tak fantastyczna rodzine ze szkoda ich zostawiac, a co jesli nowa nie bedzuie taka?
OdpowiedzUsuńTo właśnie my-KOBIETY!! zmienne i te decyzje... w tej kwestii jestem bardzo podobna do Ciebie-co wybrać ? czy to co nowe ciekawe i make me excited czy lepiej doceniać to co mam teraz? ciężko powiedzieć... Ja myślę że większość nas uczy się na próbach i błedach (ja je popełniam bardzo często bo przecież nie będę nikogo słuchała tylko zrobię po swojemu żeby się przekonać:P ) i póki się nie spróbuje to się nie przekona jak to by było.. wiadomo nie zawsze to są trafne decyzje ale ja myślę że kto nie ryzykuje ten nie ma! a przypomne że sama pisałaś wcześniej że chciałabyś aby ON za Tobą jeszcze zapłakał. Ale ... zawsze jest jakieś ALE... bo decyzja jest Twoja:) trudna bo trudna ale myśle że jakąkolwiek podejmiesz będzie dobra i będziesz zadowolona:)!! Powodzenia i 3mam kciuki za Pozytywne zakończenie tej sprawy!!
OdpowiedzUsuń'kto nie ryzykuje ten nie ma'! Jakkolwiek by nie było to tak po prostu być musi- bo nic nie dzieje się bez przyczyny!:) Ja lubię zmiany i nowe wyzwania,ale oczywiście do niczego nie namawiam! :)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam w jakiej jesteś agencji, ale baaardzo cięzko jest znaleźć rodzinkę na Florydzie niestety z tego co wiem. W sensie jest mało rodzin tam, w porównaniu np. do NY czy Cali. Powiem tak - jakbyś mocno mocno chciala jechac do Miami to byś tam pojechała nie patrzac na faceta czy Host Family :) Wiem, życie nie jest czarno białe i niełatwo podjąć taką decyzję. Porozmawiaj może z poprzednią au-pair hostów (ona w Cali??) może ona coś poradzi, czy to była dobra decyzja itp ?
OdpowiedzUsuńmam nadzieję,że dasz radę i wybór będzie dobry. Oczywiście zgadzam się z dziewczynami u góry, ale wierzę w astrologię i wierzę, że ciasteczkowa wróżba to nie przypadek... :) więc radzę zostać i nie szukać dziury w całym, aczkolwiek to co Ci powie serce wiadomo... najważniejsze!powodzenia!
OdpowiedzUsuńTrudna decyzja przed Tobą, ale cokolwiek zrobisz życzę powodzenia ;)
OdpowiedzUsuń