"Głupi to ma szczęście!".... tak to się mawia w naszym pięknym kraju. Głupia nie jestem, ale uważam, że mam szczęście! (albo jestem głupia myśląc, że je mam) Przynajmniej przez większość mojego ziemskiego życia. Mówi się też, że kto nie ma szczęścia w miłości ten ma w kartach, interesach i we wszystkim innym co nie jest miłością. Tak, ja zdecydowanie nie mam szczęścia w miłości. Ale ostatnio doszłam do wniosku, że albo źle szukam, albo w Cincinnati nie ma fajnych kolesi.... sorry, są!! ale jak już są, to są zajęci...
W sumie ja mam już 23 lata, dobra prawie 24.. Większość moich znajomych ma już dzieci i rodziny (widziałam na facebook'u). Mało jest singli i ciężko znaleźć fajnego chłopaka i to singla.
Ale nie o to się rozchodzi, chodź jak zawsze zahaczam temat miłości :P
A co się rozchodzi??!!
Otóż w każdym sklepie (prawie) zawsze, dostaję karty na punkty itp itd. Niby nic specjalnego, ale moi znajomi ich nie dostają. Pierwszą kartą jaką otrzymałam była w drogerii Sephora. Tak sobie kupowałam i kupowałam aż pani mi powiedziała, że mogę sobię coś wybrać za moje 100pkt. (1$ = 1pkt)
I tak o to dostałam korektor Lacome.
Karty w Kroogerze (supermarket) nie sa na jakieś śmieszne punkty, które tak jak w PL możesz wymienić np na chusteczki za 180000000 pkt. Jak masz kartę to po prostu oszczędzasz pieniądze. Są podane ceny normalne i te jakie zapłacisz posiadając karte. Zazwyczaj na takich zakupach oszczędzam od 3-6$ płacąc ok 50$.
Kilka dni temu, pojechałam pierwszy raz (w USA) do SUBWAY'a. Jest po drodze do szkoły, tak to pewnie jeszcze bym tam nie zawitała. Kupiłam małą kanapkę za 6,50$. Pani dała mi kartę na punkty (które można wymieniać na kanapki) kupon rabatowy - 6 kanapek za 5$ każda i darmowe ciasteczka :)
Ostatnio pojechałyśmy do Kentucky Aquarium, wiecie bo czytaliście. Bilet kosztował 24$ i tylko ja dostałam kupon na darmowa pepsi i jakieś gadżety jak kupię coś w sklepie z pamiątkami....
ale to jeszcze nic, rekord padł dzisiaj....
Pojechałam dziś do T-J MAXXA. Mam 3 starsze siosrty, 5 siostrzeńców i siostrzenicę, chciałam coś im kupić. A że pełno promocji jest w TJ Maxxie to sobie nie żałowałam. Stanęłam w kolejce.. już miała być moja kolej. Miałam pełne ręce ciuchów i gadżetów dla dzieci, ciężką torbę, było mi gorąco i chciało mi się siku, a pani sobie rozmawiała z klientami.... wrrrr... No ale nic, czekam! W końcu przyszła moja kolej, pani mnie zawołała do kasy i sobie poszła. Rzuciłam ciuchy na ladę, odsapnęłam i zadzwoniła do mnie Natalii. Pani nie wraca, więc rozmawiam. Po chwili przychodzi i przynosi jakąś torbę za 60$. Odrywa cenę i chcę ode mnie prawo jazdy. Pytanie mnie zatkało ( po co babie w sklepie z ciuchami moje prawko) przerwałam rozmowę z Natalii i zabrałam się za szukanie prawka. Akurat zostawiłam samochód na wymianę opon a prawko zostało w samochodzie. Zapytałam czy może być ID i je wzięła. Zaczęła coś wprowadzać do systemu i naliczać (jeszcze nie zaczęła mnie kasować). Byłam zmieszana ale o nic nie pytałam. Po chwili oddaje mi ID i daje kartę i mów "Na tej karcie ma pani 60$ do wykorzystania w sklepie TJ-MAXX lub MARSHALL", spytałam tylko "relly?" nie interesowało mnie ani czemu ani jak, ani po co, po prostu podziękowałam, choć wciąż nie wierzyłam, w to co mi powiedziała. Zaczęła mnie kasować, suma wyszła 94$, spytała czy dzisiaj chcę użyć swojej karty?! zgodziłam się, nie wiedząc jak długo ta promocja będzie mnie dotyczyć. I tak za wszystkie zakupy dziś wydałam 34$. Wyszłam ze sklepu i się zastanawiałam czym tak zasłużyłam :)
wiem, mam to zamiast miłości !
ale, co tam.. chuj z miłością !! :D
Kiedyś wysłałam kod spod nakrętki PEPSI i wygrałam telefon !! Miałam najlepszy telefon na dzielni :)
Poza tym ( w każdym poście musi być "poza tym" :P ) hostka kupiła mi ostatnio nową kurtkę. To już 3 jaką od niej dostałam i zarazem moja ulubiona.
Z 219$ na 120$ i białe rękawiczki za $30.
W sobotę poszłam zapytać hosta czy mogę jechać do Kanady i wziąć swój samochód. Tak jak odpowiedz czy mogę jechać była oczywista, tak odnośnie samochodu już nie koniecznie. O moje zdziwienie zgodził się, ale zaznaczył, że pogada jeszcze z hostką. W niedziele rano host oznajmił mi, że nie mogę wziąć samochodu. Stwierdzili, że ma już swoje lata i swoje przejechane (118.000 mil) i że nie ufają mu. Stanie mi gdzieś w trasie i zapłacimy dużo za holowanie itp itd. Tak jak w jednej chwili złapałam doła tak po chwili dodał, że "obiecałem Ci, zanim przyjechałaś że będziesz mogła brać wszędzie samochód, dlatego zapłacimy za wynajęty samochód do Kanady". Tak, uwielbiam ich ;)