W sobote rano przyszła do mnie moja host mama i przyniosła mi strój krakowski a przy okazji poinformowała mnie, że na długi weekend w maju jedziemy do Disney World'u na Florydę :) taaak.. wreszcie zobacze Floryde :)
Później wraz z moją host rodziną i Nate pojechaliśmy na święconke. Odbyło sie to w katolickim kościele i było duuużo Polonii. Po święconce był poczęstunek i napoje. Poznałam dużo nowych osób, w tym byłe au pair, które mają już mężów i dzieci. To było dziewne doświadczenie, poznać dawne au pair i poznać ich historie. Podobało mi się to, że w większości impreza była po polsko-angielsku, więc Nate też spokojnie mogł wszystko zrozumieć. Od jakiegoś czasu w Cincinnati działa Polska szkoła dla dzieci i dorosłych, prezydent Polonii zaproponował mi prace jako nauczyciel w weekendy :) co prawda na razie odbyło się to słwnie, więc zobaczymy jak to będzie.
Po imprezie wbiłam do domu na 5 min by się przebrać, pojechałam po Anie (nowa Polish au pair) i pojechałyśmy na urodziny jeden z au pair. Była to impreza niespodzianka, ale my i tak byłyśmy spóźnione. Impreza odbyła się w kliemacie lat 80, była pizza, słodkości i o dziwo alkoholowa margarita, a ta impreza byla w domu mojej arei.
Następnego dnia rano pojechałam z host family na brunch świąteczny w postaci bufetu szweckiego. Jak to przystało na Amerykaninów poza jajkiem i szynką mogłam zjeść wszystkie owoce morza (których ja nie lubie :P ) i inne pierdoły.
O godzinie 3 pojechałam wraz z Nate na świąteczny dinner do jego dziadków. Nie było tak źle, jego mama ma 7 sióstr i było tam ok 35 osób, dosłownie !! Maskra, no ale przeżyłam. Na poczatku bawiliśmy się w szukanie jajek, wszyscy, nie tylko dzieci i poza jajkami znaleźc można było pełno słodkości, które na słońcu nie koniecznie wytrzymały. Późńiej graliśmy w freesbie, baseball i inna gre, ktorej nazwy nie znam, ale gralam w nia 2 razy w życiu, a idzie mi dużo lepiej niż Nate'owi :)
Po kolacji ja, Nate jego kuzy i Ania spotkaliśmy się w parku, by odpocząć i pograć w kosza.
A rano do szkoły..... ugh :/